Drożdżowe ciasto daje wiele możliwości form podania, kształtów oraz doboru dodatków, bo któż z nas nie jadł drożdżowego makowca, drożdżówki z budyniem czy owocami.
Dla mnie miłym wspomnieniem jest drożdżowy placek z kruszonką, który robiła moja Babci Kazia, oraz drożdżówki z kruszonką kupowane do szkolnego sklepiku w jednej z warszawskich cukierni.
W obu przypadkach ciasto było mało słodkie, ale charakteru nadawał mu duet kruszonki i lukru!
W ostatni weekend postanowiłam zrobić jednak coś innego...
Potrzebna była przekąska na długą drogę dla narciarzy ruszających w Alpy. Wymyśliłam babeczki-drożdżóweczki, niewielkie, wygodne do zjedzenia w drodze, nadziane marmoladą (tak jak pączki po upieczeniu). Niestety popełniłam maleńki błąd i zbyt długo je piekłam. Lekko przypiekły się i wysuszyły ;( ale mimo to były smaczne!
Jedni jadą na narty inni szukają wiosny, są i tacy którzy odnaleźli już pierwsze przebiśniegi w swoich ogródkach. Myślę, że ciepło nastrajało pozytywnie do spacerów i pikników. A czy jest coś fajniejszego niż drożdżówka - taka domowa, pachnąca jedzona na placyku, czy w parku???
To do dzieła!
Składniki:
- 500 g mąki pszennej
- 200 ml mleka
- 150g masła
- 100 g ugotowanych ziemniaków
- 100 g cukru
- 50 g drożdży
- 4 jajka
- wanilia
Kruszonka:
- 120 g mąki
- 100 g cukru
- 80 g dobrze schłodzonego masła
- cukier waniliowy
Mleko lekko podgrzewamy, dodajemy do
niego łyżkę mąki, łyżkę cukru oraz drożdże. Wszystkie składniki razem
mieszamy i odstawiamy zaczyn w ciepłe miejsce do wyrośnięcia na około 20 minut.
Rozpuszczamy masło i zestawiamy na bok do
ostygnięcia.
Ziemniaki przeciskamy przez praskę i
przekładamy je do dużej miski. Dosypujemy przesianą mąkę, cukier, 3 całe jajka
i jedno żółtko (białko zostawiamy!), zapach oraz zaczyn drożdżowy i wystudzony
tłuszcz. Wszystko razem zagniatamy na jednolitą masę, do momentu aż ciasto
zacznie odklejać się od ręki.
Im mocniej wyrobimy ciasto będzie
pulchniejsze i lepsze, ale tu też nie należy przesadzać.
Wiele osób demonizuje robienie
drożdżowego czy pączków bo przypomina sobie babcię czy mamę w nagrzanym
pomieszczeniu wygniatająca i wygniatającą wciąż ciasto! NIE! Takim stereotypom
stanowcze NIE!
Jeśli uznacie że wasze ciasto odchodzi od
ręki, jest wystarczająco dopieszczone, przykrywacie je czystą ściereczką i
odkładacie w ciepłe miejsce (ważne by było bez przeciągu!)
Kiedy drożdżowe wyrasta, zabieramy się za
zwieńczenie każdego drożdżowego placka - kruszonkę! Tu też filozofii nie ma!
Wystarczy wszystkie trzy składniki wsypać do miski. i wetrzeć w masło. Można
też wysypać składniki na blat i pokroić nożem do uzyskania konsystencji
okruszków.
Kiedy drożdżowe wyrośnie przekładamy je
do formy, lub foremek.
U mnie wyszło 24 babeczki (mufinkowe), a
resztę ciast przełożyłam do małej kwadratowej formy.
Białko, które zostało z czwartego jaja,
łączymy z kilkoma łyżkami wody i rozbijamy trzepaczką lub widelcem. Uzyskaną
masą smarujemy (najlepiej pędzelkiem) ciasto po wierzchu, a następnie
posypujemy kruszonką. Odstawiamy na 10-20 minut
do ponownego wyrośnięcia. W tym czasie wstawiamy piekarnik do nagrzania na 180°
C. Ciasto pieczemy przez około 40 minut, należy jednak pamiętać, że w
mniejszych formach ciasto będzie piekło się krócej!!! Ja o tym zapomniałam i
mufinkowe drożdżówki dla podróżników były nieco spieczone!
Jeśli macie ochotę w ciasto drożdżowe można włożyć owoce (niezbyt soczyste) lub łyżeczką czy szprycą nałożyć w niektóre miejsca dżem.
Uwaga ;) Ciasto może mieć tendencję do znikania w całości lub ulatniania się kruszonki w dziwnych okolicznościach!!!!!!
SMACZNEGO!